Mozaika

Nowa mozaika Chrystusa Pantokratora w naszym kościele

Kontynuując dzieło budowy i wystroju naszej świątyni podjęte przez śp. księdza kanonika Stanisława Woźniaka w przebudowanym prezbiterium naszego kościoła zawisła mozaika Chrystusa Pantokratora (z języka greckiego Pantokrator to Pan Wszechmogący – porównaj 2Kor 6, 18).

Projektu wystroju prezbiterium, a następnie całej świątyni podjęła się s. Maristella ze Zgromadzenia Uczennic Boskiego Mistrza, a projektu i wykonania mozaiki pracownia Ars Antiqua pana Janusza Sobczyka, który tak przybliża nam teologiczne znaczenie tego wielkiego dzieła:

projekt mozaiki oparty jest na XII wiecznej mozaice Chrystusa Pantokratora z Normańskiej Katedry w Cefalu. O ile tam postać Chrystusa ujęta jest do pasa, zapełniając konchę apsydy, w projekcie bydgoskim Chrystus ujęty jest całopostaciowo. Układ postaci jest niemal kopią mozaiki z Cefalu, zarówno jeśli chodzi o gesty, jak i występujące tam inskrypcje. I tak wokół wieńczącego łuku przechodzącego w koło inskrypcja łacińska, która nie ma przełożenia na Pismo Święte, a jest wyróżnikiem tamtego obiektu: FACTUS HOMO FACTOR HOMINIS FACTIQUE REDEMPTOR + IUDICO CORPOREUS CORPORA CORDA DEUS tzn. Stawszy się człowiekiem [ja] twórca człowieka i Odkupiciel stworzenia + sądzę ciała [jako] cielesny [i] serca [jako] Bóg – tłumaczenie ksiądz biskup Michał Janocha. Na księdze zaś łacińska inskrypcja z Ewangelii według św. Jana: „Ja jestem światłością świata. Kto idzie za mną nie chodzi w ciemności, lecz będzie miał światło życia” (J 8, 12). Centrum mozaiki to postać Chrystusa ujęta frontalnie w geście błogosławieństwa. Imię Zbawiciela zgodnie z oryginałem zapisane jest za pomocą greckiego tetragramu IC XC, co jest skrótem od Jezus Chrystus. Zgodnie z wszesnochrześcijańską tradycją rozciągniętą na wieki średnie Chrystus odziany jest w chiton w kolorze czerwieni i błysków złota, oznaczający odwieczne bóstwo. Na chiton narzucony jest niebieski himation symbolizujący przyjęte człowieczeństwo. Na prawym ramieniu chitonu widnieje pionowy ozdobny brzeg tzn. clavus, interpretowany jako znak kapłaństwa Chrystusowego. W całej kompozycji mozaiki ten szczegół jest bardzo istotny, gdyż jego plastyczna forma pojawi się w wertykalnym pasie środkowym biegnącym od postaci Pantokratora do miejsca przewodniczenia, a mająca na celu podkreślenie, że kapłaństwo pochodzi od Chrystusa i każdy kapłan działa wyłącznie w Jego imieniu.

W całej przestrzeni mozaiki wyraźnie uwidaczniają się trzy łuki. Pierwszy okalający postać Chrystusa, przechodzący w koło z inskrypcją, symbolizuje Bóstwo Jezusa Chrystusa. Drugi, będący niejako sedium to łuk tęczy symbolizujący nowe przymierze z człowiekiem zawarte przez Pana Boga po potopie. Trzeci najniższy i najskromniejszy, właściwie ledwo widoczny, to niejako portal, brama. Ma ona na celu podkreślenie rangi kapłaństwa nadanego przez samego Jezusa Chrystusa, a wpisanego w tradycję Kościoła żywego. Na tle tego łuku z łacińskim napisem Ego sum ostium – „Ja jestem bramą”, (J 10, 1) rozrywającego poziomą krawędź kompozycji mozaikowej umieszczone jest miejsce przewodniczenia. Takie rozerwanie kompozycji z wprowadzeniem miejsca przewodniczenia w obręb mozaiki symbolizują wiecznie trwające kapłaństwo i podkreśla słowa: „Jak Ojciec mnie posłał, tak i Ja was posyłam” (J 20, 21).

Wszystkim, którzy swoją pracą, talentem, modlitwą, ofiarą duchową i materialną przyczynili się do powstania tego wspaniałego dzieła składamy najserdeczniejsze podziękowania i zapewnienie o nieustającej modlitwie w ich intencji – Bóg zapłać! Tą inwestycją rozpoczynamy wystrój całego kościoła i nowego oświetlenia. Niech Pan Jezus nam w tym błogosławi, a jako Pantokrator, czyli Wszechmocny Pan odbiera należną chwałę i wysłuchuje naszych pokornych modlitw.


 

Jak postrzegam Pana Jezusa z mozaiki

w moim parafialnym Kościele?

Jesteś Perłą

Pan Jezus szedł brzegiem. Ocean był piękny, spokojny, bezkresny, otwarty… Jego rozmiar ukazywał miłość Boga Ojca do człowieka. Miłość, która nie miała końca a jedyną jej granicą była wolność człowieka, Jego stworzenia. Jego Syn był tam już trzeci raz aby wyłowić Perłę. Zawsze napotykał jakieś przeszkody. Raz był przypływ. Drugi raz potężna burza z piorunami.

Pan Jezus… wysoki, umięśniony, przystojny, o pięknych rysach twarzy, męski i silny. Piękny – On był autentycznie pięknym mężczyzną bo słowo przystojny to zbyt mało aby określić Jego wygląd. Miał duże, zielono – brązowe oczy (w których każdy mógł dostrzec głęboką miłość), ciemne brązowe włosy, długi nos, uszy przylegające do głowy. Z Jego twarzy promieniał uśmiech. Skąd On to  w sobie miał? Hm… Miał ubraną lnianą koszulę – białą jak śnieg – przetkaną złotą nitką (jakby była prosto z żurnala) i lniane białe spodnie (typu bojówki gdyż od zawsze był Bożym Wojownikiem). Na nogach nosił skórzane eleganckie sandały na grubej podeszwie. Taka była najlepsza na długą podróż jaka Go czekała – piechotą brzegiem oceanu. Każdy kto Go mijał obejrzał się za Nim będąc zachwycony. W końcu był Synem Boga, był Królem Wszechświata.

Tego dnia nurkował w oceanie wiele razy. Nie mógł jej wyłowić. Cały czas próbował. Nie poddawał się. Wiedział, że jest tego warta – walki i zmagania się z oceanem do końca, tak długo aż Ją wyłowi. Wypatrzył Ją już wówczas kiedy Jego Ojciec stwarzał świat. Musiał poczekać aż otrzyma słowo „TAK” od Stworzyciela aby Ją wyłowić. Oczami wyobraźni już Ją widział – Piękną, bezbronną, niewinną taką jaka była w zamyśle Boga Ojca. Stworzył ją aby była szczęśliwa i spełniona, aby czuła się kochana i potrafiła kochać, kochać do szaleństwa. Miała być podobna do Niego. Udało się Ona była podobna do Niego.

Pan Jezus wszedł do oceanu, który był zimny. Otrząsnął się tylko i brnął dalej. Mógł przecież na Nią pstryknąć i byłaby już w Jego ręku ale nie chciał tego. Pragnął Ją wyłowić. Chciał aby poczuła, że jest z Nią wszędzie i zawsze.

W końcu otworzył muszlę i zobaczył Ją

Piękną,

bezbronną,

niewinną…

 Złożył na niej swój pocałunek aby cały świat wiedział, że ona jest Jego i nikt nie ma prawa Jej dotknąć bez Jego zgody.

Rzekł do Perły „Pamiętaj, Kim Jesteś moja Piękna”. Perła przecież jest do podziwiania…, zachwycania się Nią…, oglądania…, szanowania Jej…, do noszenia Jej, należy się Nią delikatnie obchodzić…

Ona czekała na Niego od początku swego istnienia… Wiedziała do czego stworzył Ją Bóg Ojciec. Leżąc na dnie oceanu zaczęła się niecierpliwić, wiercić się, ruszać, kręcić a nawet podskakiwać ale nic to nie dało, nie pomogło, nie przyspieszyło – należało poczekać… „Hm… ile można czekać?” zastanawiała się Perła. Zadawała sobie to pytanie wiele razy. Pan Jezus pokazał, że można, należy a przede wszystkim warto na Niego czekać.

Syn Boga szedł dalej brzegiem oceanu. Spotkał piękną kobietę i silnego mężczyznę. Byli małżeństwem. Kochali się do szaleństwa. To dla nich była przeznaczona Perła. Trzymał Ją w ręce. Wiedział od Ojca, że ma Ją im podarować. Tak ciężko było Mu rozstać się z Nią ale wiedział, że taki jest plan, który da Jej szczęście. Powiedział kobiecie która została Jej matką: „Dbaj o Jej piękno” zaś mężczyźnie, który został Jej ojcem: „Nie trać Jej z oczu…”.

Dalej szedł z nimi wzdłuż oceanu, jego piaszczystym brzegiem. Nigdy nie spuszczał ich z oczu. Zawsze był blisko. Później w Jej dalszym życiu ślad pocałunku Pana Jezusa przetrwał wszystko, był niczym nie skalany, ocalał…

Ty jesteś Perłą! Pozwól kochać siebie Jezusowi!

„You are a Pearl” Anetta Szyszkowska

 

Scroll to Top